wtorek, 30 czerwca 2015

Naprawa drukarki HP


Zakupiłem bardzo fajne urządzenie wielofunkcyjne i byłem zadowolony z jej pracy, dopóki pewnego dnia nagle przestało pobierać papier.


Początkowo próbowałem stosować nie inwazyjną metodę naprawy, czyli zmieniłem papier, wyczyściłem rolki które pobierają papier. Myśląc że może są zakurzone i się ślizgają.
Niestety nic nie pomogło.
Miałem obawy że nie poradzę sobie z tym zagadnieniem. Postanowiłem oddać ją do serwisu, wiec zadzwoniłem i pan powiedział ze to normalne i że trzeba wymienić cześć ponieważ jakaś rolka pękła. Koszt 150 zł czyli połowa nowej drukarki.
Zdecydowałem spróbować naprawić ją sam.  Podniosłem pokrywę by zobaczyć dokąd został wciągnięty papier.


Następnie zdjąłem pokrywkę papieru.





Papier nie jest zacięty, dlatego musiałem sprawdzić co jest przyczyną tego że nie wysuwa się dalej. Przytrzymując przycisk, który informuje drukarkę o otwartej pokrywie.


Spróbowałem jeszcze raz wydrukować i zobaczyłem ze te 4 rolki widoczne na zdjęciu wyżej nie obracają się, wiec napęd tych rolek jest zepsuty. Zatem wziąłem się za dalsze rozkręcanie.
Na początek w prawym górnym rogu jest ogranicznik otwarcia pokrywy, rozpiłem go.




Następnie zacząłem odkręcać widoczne śrubki i te które są ukryte. dwie za wyświetlaczem i jedna pod naklejką.



Kolejnym krokiem było wypięcie wyświetlacza



Oraz zdjęcie pokrywy.


Zacząłem szukać czegoś co mogło się popsuć i znalazłem

 Ta biała zębatka dziwnie jest przekoszona, żeby sie do niej dostać trzeba jeszcze odkręcić kilka śrubek. Dokładnie trzy od prowadnicy głowicy, którą odsunąłem do tyłu nie wypinając jej. Oraz jedną trzymającą wózek z tymi zębatkami. Po wyjęciu cześć okazało się że prowadnica białej zębatki jest ułamana.


Do naprawy tej prowadnicy użyłem śrubki z kturej przy pomocy pilnika zdjąłem gwint. Zostawiając na końcu ok 2 mm gwintu by muc ją wkręcic w wózek



Przewierciłem wózek w tym miejscu gdzie była połamana prowadnica i wkręciłem tam śrubkę, na końcu posmarowałem te 2 mm gwintu super klejem, by nie miała możliwości się ruszyć.





Zostało już tylko złożyć wszystko do kupy.




Oraz skręcić resztę i sprawdzić czy działa.



Jak widać działa :)

















środa, 24 czerwca 2015

Stłuczka

Sytuacja jakich wiele, jedziesz sobie wszystko super i nagle, wyjeżdża z bocznej uliczki samochód. I hamulec kontra i jak ja to mówię sekunda która trwa 10 i czekasz i masz nadzieje ze uda się. Aż w końcu bu umm, pas się napina wszystko w środku bezwładnie lata po samochodzie, widać połamany zderzak pogiętą maskę i błotnik a światło nie świeci. Na szczęście po za bólem w klatce od pasa, nic ci nie jest, wiec wysiadasz z samochodu, bo jesteś lekko zmieszany i zszokowany. A gość który ci wyjechał wyskakuje do ciebie z ryjem
"Jak jeździsz debilu" i próbuje ci wmówić że to twoja wina bo on wyjechał na zielonym. Ty natomiast jesteś pewien ze to ty jechałeś na zielonym.
W tym monecie najchętniej byś gościa w pysk zapalił aż by go z butów wyrwało, ale niestety nie można bo to tak jak byś się przyznał. Myślisz sobie trzeba załatwić sprawę na spokojnie ugadać się z nim, ale gość obstaje przy swoim i nie chce z tobą gadać, do tego dzwoni na Policje. Myślisz OK przecież ja jechałem na zielonym wiec niema sprawy. Trochę ochłonęłaś idziesz zobaczyć szkodę.


Nie jest fajnie światło i kierunek zbite, połowy zderzaka nie ma, błotnik i maska pogiętą, do tego pełno jakiegoś płynu wkoło, na szczęście to tylko płyn do spryskiwaczy wylał się z połamanego zbiornika.
Po 15 min nie wiadomo skąd przyjeżdża laweta potem druga i trzecia a policji nie ma. Początek Marca dobrze po 22 są trzy lawety a policji niema, aż w końcu p ok 2 godzinach przyjechali.
czekasz z nadzieją ze w końcu ktoś cie wysłucha, a policjant każe usunąć pojazdy z drogi i próbuje ocenić sytuacje. Patrzy na ciebie i na sprawce  i ponieważ on jest starszy podchodzi do niego i zaczyna jego najpierw pytać co się stało, gość natomiast mówi ze to ty wjechałeś na czerwonym i ze to ty jesteś sprawcą, ale jak to pytasz przecież to ty wyjechałeś na czerwonym to ja miałem zielone. Policjant uspokaja emocje i podchodzi do ciebie, pyta ciebie jak doszło do stłuczki, wiec mówisz jak było, jechałem na zielonym gość mi wyjechał i bum.
Z racji tego ze jestem mniej doświadczonym kierowca policjant chcąc zakończyć sprawę chce cie przekonać ze to ty jechałeś za szybko i to twoja wina. Nie wytrzymujesz i dajesz upust emocjom jednocześnie obstajesz przy swoim. Wtedy policjant widzi ze nic nie ugra zaczyna szukać monitoringu miejskiego lub innych kamer, niestety nie ma. Niestety nie ma potwierdzenia ze gościu kłamie
To jest twoja pierwsza stłuczka i nie wiesz co robić w dalszym ciągu masz nadzieje ze ze policja ci pomoże wszystko ogarnąć, oraz ze podpowiedzą co dalej, ale oni spisują twoje dane i zeznania informują ze zostaniesz wezwany na komendę w celu złożenia dalszych zeznań. Później to samo ze sprawcą i bez niczego ok godz 2  odjeżdżają, a ty zostajesz sam na ulicy z rozbitym autem w środku nocy i nie wiesz kto w końcu jest sprawcą
i nie wiesz czy  jak weźmiesz lawetę nie będziesz musiał za nią później płacić z własnej kieszeni. Na szczęście są znajomi, koledzy, rodzina, wiec dzwonisz. Przyjeżdża pomoc i razem odstawiasz furę na parking.
      I stał by tam do dzis gdybym sie za to nie wziął.
Taką chorą akcje miał mój brat,  i trwa do tej pory, ponieważ jeszcze odszkodowania nie dostał.

Ale od początku.
Policja pojechała i nic praktycznie nie powiedziała tylko tyle że zostanie wezwany na przesłuchanie.
Nie spisaliśmy żadnych danych gościa nawet nr. rejestracyjnego nie mówiąc już o polisie.
Po ok 2 tygodniach przyszło wezwanie na przesłuchanie które ma odbyć się za miesiąc,a fura stoi rozbita i nie można jej dotknąć dopóki rzeczoznawca nie wyceni szkody.
Trzeba działać.
Dzwonie na Policje by czegoś się dowiedzieć ,ale tam wszędzie nas zbywają.
Kontaktuje się z moim ubezpieczycielem by może oni przyślą swojego rzeczoznawce, tam natomiast mówią ze to z ubezpieczalni sprawcy powinien przyjechać owy fachowiec. W takim razie dzwonimy jeszcze raz na komendę, aby podali nam jakieś dane sprawcy. Oczywiście niczego nie chcieli powiedzieć. Wiec zadzwoniłem jeszcze raz na inny nr. tel. tej samej komendy i udało mi się wyciągnąć od nich nr. rejestracyjny samochodu sprawcy. Co nam to dało? Bardzo dużo. Na stronie internetowej Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego wpisując nr. rejestracyjny i markę pojazdu, otrzymujesz informacje w jakim towarzystwie zostało zawarte ubezpieczenie i przez kogo.
Zatem mając ubezpieczalnie sprawcy. Zadzwoniłem tam i zgłosiłem szkodę oraz umówiłem się z rzeczoznawcą, ten po trzech dniach przyjechał w zrobił wstępna wycenę, oraz otworzył mi furtkę na naprawę auta.
Zacząłem ja demontowac i kupować części zamienne.



Tak wyglądało po zdemontowaniu uszkodzonych elementów. Tragedii nie ma trochę się naciągnie, trochę wyklepie o będzie ok.
Części zakupione, lakier dobrany. Koszt wszystkiego około 500 zł.



Jak widać auto jest już, wyklepane, spasowane, zaszpachlowane i przygotowane do lakieru. Całe przygotowanie jest dość proste, tylko czasochłonne. Wszystkie nierówności pokrywa się szpachlą, która następnie szlifuje się papierem ściernym na początek ziarno 320 następnie 800 i na końcu 1200. Jeżeli znajdą się jeszcze jakieś nierówności trzeba je jeszcze zaszpachlować i dalej przycierać tylko tym razem zaczynając od papieru z ziarnem 800, te czynności powtarza się do uzyskania gładkiej i bez skazy powierzchni. Natomiast lakier gdzie nie ma uszkodzeń matowimy papierem na początek 360 potem 800 kończąc 1200.
Jak już wszystko jest gotowe bierzemy się za oklejanie elementów których nie chcemy pomalować. W tym przypadku jest to zderzak , dokładnie wnęki.




Zderzak zabezpieczony, wiec bierzemy się za, odtłuszczenie powierzchni rozpuszczalnikiem nitro i lakierowanie, na początek podkład.




Nie jest to lakiernia z prawdziwego zdarzenia ale odpowiednio przygotowane pomieszczenie. To znaczy bez kurzu, piachu, a na podłogę i ściany została wylana woda, oraz przygotowana odpowiednia wentylacja.
Podkład trochę obeschnął, wiec nakładamy kolejną warstwę, kiedy jeszcze raz podeschnie bierzemy się za lakier kolor tak zwaną bazę. Oczywiście trzeba umyć pistolet lakierniczy, by kolor był idealny.




Tutaj tak jak z podkładem trzeba położyć kilka warstw bazy w tym przypadku trzy. Kolejnym etapem jest nadanie połysku i zabezpieczenie bazy, czyli nakładanie lakieru bezbarwnego, oczywiście po przeschnięciu koloru. Lakier bezbarwny jest bardzo rzadki co powoduje spore pylenie go w powietrzu zrobiłem zdjęcie z fleszem i takie wyszło.




Dlatego bez maski zabezpieczającej lepiej tego nie robić.
Malowałem w sobotę i lakier schnął do poniedziałku. Po tym czasie był godowy do montażu elementów.
Tak wygląda po zabiegu.


Stłuczka była na początku marca auto było gotowe na początku maja. W miedzy czasie brat był 2 razy na komendzie oczywiście chcieli go wrobić ze to jego wina, na szczęście nie udało im się. Pod koniec maja zapadła decyzja o współwinie, czyli każdy z nich dostanie połowę tego na ile został wyceniony samochód.
 Mamy połowę czerwca a pieniędzy nadal nie ma.
Co do wyceny auto brata rzeczoznawca wycenił na 2800 zł (oczywiście nie ma możliwości za te pieniądze kupić takiego auta), natomiast koszt naprawy według wyceny to 12500 zł. Co powoduje ze naprawa przekracza wartość samochodu i zdaniem ubezpieczyciela samochód to złom, oraz że wypłacą 65 % tego na ile auto wycenił rzeczoznawca. Co oznacza ze brat dostanie 32,5 %  coś około 1200 zł.
Trzeba dodać ze warsztat blacharsko lakierniczy za taką naprawę najmniej bierze 3000, a ja w ten sposób na naprawę wydałem max 700 zł







niedziela, 21 czerwca 2015

Naprawa atlasu

Kupiłem za marne grosze atlas do ćwiczeń, ponieważ był uszkodzony, gdyż były właściciel ćwicząc nieumiejętnie popsuł jeden dość ważny element.






Na początek wyprostowałem cały element używając 
rurki.


Następnie przy pomocy dwóch młotków wyprostowałem pogięte ścianki



Coś na wzór panewki pasuje tak jak trzeba


Tylko że jak  bym to tak złożył, za jakiś czas musiał bym robić to jeszcze raz, dlatego postanowiłem wzmocnić element tulejką. 






Rozwierciłem trochę otwory by tulejka mogła zmieścić się w otwór elementu. Wszystko pasuje następnie przyspawałem tulejkę.




Spawałem od wewnątż , gdyż z zewnątrz musi iść ta panewka. Następnie oczyściłem spawy i dookoła nich oraz pomalowałem całość.



I na koniec złożyłem atlas i mogę spokojnie sobie ćwiczyć. 
Taki atlas używany kosztuje ok 500 zł mnie kosztował razem z naprawą 100 zł